Vor einigen Jahren hat mein Großvater, Edward Bielejewski, seine Erlebnisse im Zweiten Weltkrieg kurz aufgeschrieben. Diese Notizen habe ich beim Aufräumen wiedergefunden und halte diese hier fest. Abgesehen von den verschiedenen Geschehnissen an sich, ist es Anhand der zahlreichen Angaben zu den Zeitpunkten und Orten auch beeindruckend, wie weit er in Osteuropa während des Krieges unterwegs war.
Im Folgenden sind zunächst die Aufzeichnungen in der polnischen Sprache aufgeführt. Und im Anschluss findet sich eine Übersetzung dieser in die deutsche Sprache.
Moje przeżycia wojenie
1-go września 1939r była piękna słoneczna pogoda. Około godziny 11-stej siedziałem na gruszy w sadzie i zrywałem gruszki, a mama wyrywała jakieś warzywa tuż obok.
Usłyszałem eksplozje w kierunku mostu na rzece Dzitwic (która płynęła w odległości 2 kilometrów), a za chwilę nadleciało około 20-30 samolotów.
Jeden z nich zrzucił bombę koło zabudowań sąsiada, młócącego w tym czasie żyto, ale nikomu się nic nie stało. Samoloty przeleciały dalej w kierunku miasta Lida i zaczęły bombardować lotnisko wojskow, znajdujące sie około 10 km od nas.
Po kilkunastu minutach zobaczyliśmy nad lasem dym. Paliło się coś na lotnisku, ale niewiadomo co, bo było to dość daleko, aponadto zasłaniał las.
Najpierw, kiedy nadlatywały samoloty, myśleliśmy, że to nasze polskie, bo już były zapowiedzione ćwiczebne alarmy lotnicze.
Mężczyzna, który u nas dzierżawiał ziemię, był parę lat wcześniej w wojsku, poznał, że to nie są polskie samoloty. Za dwa dni zmobilizowano go do wojska i już on potem nigdy z wojny nie wrócił.
Nasz ojciec pracował od 10 lat w Lidzie jako kierovca samochodowy, a więc 1 września nie było go un nas w domu na gospodarstwie. Za kilka dni też został zmobilizowany, bo miał przydział do batelionu pancernego.
Nie wiem dokładie, co było z nim, ale po kilku tygodniach wrócił do domu z Litwy, dokąd przeszła jego jednostka wojskowa.
Kiedy wybuchła wojna miałem prawie 14 lat i 3-go września miałem rozpocząć naukę w 2-giej klasie gimnazjum ogólnokształcącego w Lidzie. Wojna trwała, ale naukę po kilku dniach rozpoczęto i znowu przerwano, bo Niemcy co kilka dni bombardowali miasto.
Wróciłem z bratem Czesławem do domu na gospodarstwie w Małym Olżewie. Tu była stale mama i dwoje młodszego rodzenistwa: Jadzia i Paweł, którzy chodzili do szkoły podstawowej.
17 września 1939r wkroczyły do Polski wojska radzieckie, a u nas pokazały sie gdzieś za dwa dni, bo mieszkaliśmy około 100 km od granicy. Znowu rozpoczęliśmy naukę w gimnazjum, ale trzeba było już uczyć się nie po polsku ale po białorusku.
Było dużo śmiechu, bo prawie nikt z profesorów nie znał na tyle dobrze języka białoruskiego, więc kaleczono ten język i mieszano z polskim.
Trwało to do 9 lutego 1940r. Mieszkałem razem z bratem Cześkiem i ojcem w pokoju wynajętym od Żydów (bo prawie wszystkie domy w całej Lidzie były żydowskie).
Tego dnia wieczorem przyszedł najpierw jeden milizjant z NKWD (Narodowy Komisarjat Wnutrennich Dział = Ministerstwo Spraw Wewnętrzych), a tuż przed północą dwóch, którzy kazali nam wszystkim trem ubrać się i jechać z nimi na przełuchaie na posterunek milicji. Następnego dnia przewieźli nas karetką więzienna na dworzec kolejowy w Lidzie.
Okazało się, że tam już stoi pociąg towarowy, a w jednym z wagonów była już mama i pozostałe rodzeństwo. W innych wagonach były rodziny sąsiadów z naszej osady (Małyego Olżewa). W każdym wagonie było po kilka rodzin (w naszym też). Nam z miasta kazali nic nie brać, ale tym z osady można było wziąć tyle ubrania, żywności i sprzętu, ile mieściło się na dwóch saniach. Mama wzięła więz kilka worków mąki, kaszy i trochę mięsa, to znaczy tylko to, co było pod ręką, bo czasu na załadunek mieli tylko dwie godziny albo i mniej. Jechaliśmy tymi wagonami od 10 lutego do 4 marca 1940r. Zawieźli nas na Syberię do stacji Asion, to jest do końca linii kolejowej, która biegnie z miasta Tomyk na północ. Potem jechaliśmy jeszcze dwa dni saniami na północ do baraków w tajdze nad rzeką Ciczkojuł. Jest to dopływ rzeki Czułym, która wpada do rzeki Ob. Tam pracowaliśmy przy wyrąbie lasu i sianokosach.
W 1941 r po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej zawarta została umowa między rządem radzieckim a polskim o współprawy i mogliśmy od tej pory wyjechać z Syberii.
Wiecorem 31 grudnia 1941 roku wyruszyliśmy piechotą ciągnąc sanki ze swoim skromnym dobytkiem na połudie do stacji kolejowej. Doszliśmy za dwa dni, ale tam musieliśmy czekać przeszło tydzień na wagony towarowe, którymi przejechaliśmy dalej na południe do Ałtajskiego Kraju, który leży w połudiowej części ZSRR przy granicy chinskiej i mongolskiej. Tam pracowaliśmy w kołchozie koło miasta Bernauł.
Dnia 15 sierpnia 1943 r zostałem zmobilizowany do wojska polskiego, które ustworzona w ZSRR po raz drugi (bo to pierwsze wyszło z generałem Andersem do Iranu i dalej). Do Sielc nad Oką (koło Riazania) jechałem razem z ojcem tydzień. Tam przeszkolenie trwało jeden miesiąc. Potem wysłali mnie na front koło Smoleńska do 1-szej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.
Zimą 1943 r. przerzucono nas na Ukrainę. Tam udziełu w walce nie braliśmy, bo byliśmy w odwodzie (to jest rezerwie) strategicznym.
W lipcu 1944 r. Po wyparciu Niemców przez Armie Czerwoną z Ukrainy wkroczyliśmy do Polski i dossliśmy prawie bez walki aż do Wisły. W sierpniu próbowaliśmy storsować Wisłę koło miasta Puławy i zrobic przyozółek, ale to się nie udało.
Mieliśmy duże straty. Ponieważ 1-go sierpnia wybuchło powstanie warszawskie przeciwko Niemców, poszliśmy na pomoc i zdobyliśmy Pragę. Zdobyliśmy również przyozółek w Warszawie, ale Niemcy byli silniejsi i nas stamtąd wyparli z powrotem na Pragę. W połowie stycznia 1945 r. Rozpoczęła się kolejna ofensywa wojsk radzieckich i polskich. Sforsowaliśmy Wisłę po lodzie i wyzwoliliśmy Warszawę (17 stycznia 1945).
Następnie po kilku dniach wyruszyliśmy dalej na zachód w kierunku przedwojennej granucy polsko-niemieckiej. Przeszliśmy przez Bydgoszcz i doszliśmy do tak zwanego „Wału Pomorskiego”. Była to linia silnych niemieckich umocnień obronnych zbudowana jeszcze przed wytuchem wojny. Pełno było wszędzie betonowych bunkrów na karabiny maszynowe i armaty. Przełamać tę linię udało się dopiero w marcu 1945 za cenę wielkich ofiar. Na początku kwietnia doszliśmy do rzeki Odry. Odrę sforsowaliśmy połowie kwietnia, a 2-go maja zdobyliśmy Berlin. 8 maja Niemcy skapiulowali i wojna się skończyła 9 maja 1945.
Meine Kriegserlebnisse
Am 1. September 1939 war schönes sonniges Wetter. Gegen 11 Uhr saß ich auf einem Birnbaum im Obstgarten und pflückte Birnen, und meine Mutter pflückte direkt neben mir Gemüse.
Ich hörte Explosionen in Richtung der Brücke über den Fluss Dzitwic (der 2 Kilometer entfernt floss) und in einem Moment trafen etwa 20 bis 30 Flugzeuge ein.
Einer von ihnen warf eine Bombe in der Nähe der Gebäude eines Nachbarn, der zu dieser Zeit Roggen dreschte, aber niemand wurde verletzt. Die Flugzeuge flogen weiter in Richtung der Stadt Lida und begannen, den etwa 10 km von uns entfernten Militärflugplatz zu bombardieren.
Nach ein paar Minuten sahen wir Rauch über dem Wald. Am Flughafen brannte etwas, aber man wusste nicht was, denn es war ziemlich weit weg und außerdem war es vom Wald verdeckt.
Als die Flugzeuge ankamen, dachten wir zunächst, es seien unsere polnischen, da bereits Übungsflugwarnungen angesagt waren.
Der Mann, der mit uns das Land gepachtet hatte, war einige Jahre zuvor in der Armee gewesen und erkannte, dass es sich nicht um polnische Flugzeuge handelte. Innerhalb von zwei Tagen wurde er zur Armee eingezogen und kehrte danach nie mehr aus dem Krieg zurück.
Unser Vater arbeitete seit 10 Jahren als Autofahrer in Lida und war am 1. September nicht bei uns zu Hause auf dem Bauernhof. In wenigen Tagen wurde auch er mobilisiert und einem Panzerbataillon zugeteilt.
Ich weiß nicht genau, was mit ihm passiert ist, aber nach ein paar Wochen kehrte er aus Litauen, wohin seine Militäreinheit gegangen war, nach Hause zurück.
Als der Krieg ausbrach, war ich fast 14 Jahre alt und am 3. September sollte ich mit der Schule in der 2. Klasse der allgemeinbildenden Oberschule in Lida beginnen. Der Krieg dauerte, aber nach ein paar Tagen wurde die Schule wieder aufgenommen und wieder unterbrochen, weil die Deutschen alle paar Tage die Stadt bombardierten.
Ich kehrte mit meinem Bruder Czesław zum Bauernhaus in Mały Olżewo zurück. Da waren immer meine Mutter und zwei jüngere Geschwister: Jadzia und Paweł, die die Grundschule besuchten.
Am 17. September 1939 marschierte die sowjetische Armee in Polen ein und sie tauchte innerhalb von ca. zwei Tagen bei uns auf, da wir etwa 100 km von der Grenze entfernt wohnten. Wir gingen wieder in die weiterführende Schule, mussten aber statt Polnisch Weißrussisch lernen.
Es wurde viel gelacht, denn fast keiner der Professoren die weißrussische Sprache gut genug beherrschte, so dass diese Sprache verstümmelt und mit Polnisch vermischt wurde.
Es dauerte bis zum 9. Februar 1940. Ich lebte mit meinem Bruder Czesiek und meinem Vater in einem von Juden gemieteten Zimmer (weil in Lida Juden fast alle Häuser besitzen).
An diesem Abend kam zuerst ein Milizionär vom NKWD (Volkskommissariat für Innere Angelegenheiten der Sowjetunion = Innenministerium) und kurz vor Mitternacht zwei, die uns aufforderten, uns anzuziehen und mit ihnen zum Verhör auf die Milizwache zu gehen. Am nächsten Tag transportierten sie uns in einem Gefängniskrankenwagen zum Bahnhof in Lida.
Es stellte sich heraus, dass dort bereits ein Güterzug stand und in einem der Waggons bereits meine Mutter und die anderen Geschwister saßen. In anderen Waggons befanden sich die Familien der Nachbarn aus unserer Siedlung (Mały Olżewo). In jedem Waggon (auch in unserem) befanden sich mehrere Familien. Uns aus der Stadt wurde befohlen, nichts mitzunehmen, aber diejenigen aus der Siedlung durften so viel Kleidung, Lebensmittel und Ausrüstung mitnehmen, wie auf zwei Schlitten passten. Mama nahm ein paar Säcke Mehl, Haferbrei und etwas Fleisch mit, also nur das, was gerade zur Hand war, weil sie nur zwei Stunden oder weniger hatte, um es einzuladen. Wir reisten in diesen Waggons vom 10. Februar bis 4. März 1940. Sie brachten uns nach Sibirien zum Bahnhof Asion, also bis zum Ende der Eisenbahnlinie, die von der Stadt Tomsk nach Norden führt. Dann fuhren wir noch zwei Tage mit dem Schlitten nach Norden zu den Kasernen in der Taiga am Fluss Ciczkojuł. Es ist ein Nebenfluss des Flusses Tschulym, der in den Fluss Ob mündet. Dort arbeiteten wir im Holzeinschlag und in der Heuernte.
Im Jahr 1941, nach Ausbruch des Deutsch-Sowjetischen Krieges, wurde zwischen der sowjetischen und der polnischen Regierung ein Abkommen über gemeinsame Rechte geschlossen und wir konnten von da an Sibirien verlassen.
Am Abend des 31. Dezember 1941 machten wir uns zu Fuß auf den Weg und schleppten den Schlitten mit unseren spärlichen Habseligkeiten nach Süden zum Bahnhof. Wir kamen in zwei Tagen an, mussten dort aber mehr als eine Woche auf Güterwaggons warten, mit denen wir weiter nach Süden in die Altai-Region reisten, die im südlichen Teil der UdSSR an der chinesischen und mongolischen Grenze liegt. Dort arbeiteten wir in einer Kolchose in der Nähe von Barnaul.
Am 15. August 1943 wurde ich zur polnischen Armee mobilisiert, die zum zweiten Mal in der UdSSR aufgestellt wurde (weil die erste mit General Anders in den Iran und weiter ging). Mein Vater und ich reisten für eine Woche nach Sielce nad Oką (in der Nähe von Rjasan). Dort dauerte die Ausbildung einen Monat. Dann schickten sie mich an die Front bei Smolensk zur 1. Warschauer Infanterie-Division „Tadeusz Kościuszko“.
Im Winter 1943 wurden wir in die Ukraine versetzt. An dem Kampf dort nahmen wir nicht teil, da wir uns in der strategischen Abteilung (also Reserve) befanden.
Im Juli 1944, nachdem die Rote Armee die Deutschen aus der Ukraine vertrieben hatte, drangen wir in Polen ein und gelangten fast kampflos bis zur Weichsel. Im August haben wir versucht, die Weichsel in der Nähe der Stadt Puławy zu durchqueren und einen Unterschlupf zu errichten, aber es hat nicht geklappt.
Wir hatten große Verluste. Da am 1. August der Warschauer Aufstand gegen die Deutschen ausbrach, kamen wir zu Hilfe und eroberten Prag. Wir eroberten auch einen Brückenkopf in Warschau, aber die Deutschen waren stärker und drängten uns von dort zurück nach Prag. Mitte Januar 1945 begann eine weitere Offensive der sowjetischen und polnischen Truppen. Wir überquerten auf dem Eis die Weichsel und befreiten Warschau (17. Januar 1945).
Dann, nach ein paar Tagen, machten wir uns auf den Weg weiter nach Westen in Richtung der polnisch-deutschen Vorkriegsgrenze. Wir gingen durch Bydgoszcz und kamen an den sogenannten „Pommernwall“. Es handelte sich um eine Reihe starker deutscher Verteidigungsanlagen, die vor Kriegsausbruch errichtet wurden. Überall waren Betonbunker für Maschinengewehre und Kanonen. Erst im März 1945 konnte diese Linie unter großen Opfern durchbrochen werden. Anfang April erreichten wir die Oder. Mitte April überquerten wir die Oder und eroberten am 2. Mai Berlin. Am 8. Mai kapitulierte Deutschland und der Krieg endete am 9. Mai 1945.
Weitere Informationen und Berichte zu meinem Großvater Edward Bielejewski habe ich auf der Seite ‚Kuszpa weltweit‘ unter einem Exkurs zusammengestellt.